Dziś będzie długo i namiętnie, więc przyrządź sobie kawkę lub inny cudny napój :) POCZEKAJ I NIE UCIEKAJ!!! Powiedziałam, że będzie długo co nie znaczy, że będę przynudzać. Po raz kolejny uchylę Ci rąbka tajemnicy i pokażę powstawanie biżuterii od podstaw, więc przygotuj się na sporą dawkę wiedzy i zdjęć :) Wreszcie udało mi się obmyślić, jak nazwać posty, w których dzielę się etapami pracy. Nie pasowały mi epitety typu: krok po kroku, od projektu do realizacji... bo trochę nasuwały skojarzenie z instrukcją typu "zrób to sam", a nie oto chodzi w tych wpisach. Nagle mnie oświeciło i przyszły mi do głowy dwa proste słowa: PROCES TWÓRCZY, gdy zobaczysz w tytule postu lub na pierwszym zdjęciu taki napis, wiedz, że podejrzysz mnie przy pracy :D
TAJEMNICE GŁĘBIN
Cóż kryje się w morskich głębinach? Nie od dziś ten nieprzenikniony świat fascynuje ludzi, którzy od wieków opowiadają niestworzone historie, badają i zachwycają się tym, co natura potrafiła stworzyć pod wodą. "Podwodny Świat", to jedna z ostatnich inspiracji w konkursie Royal Stone, pomysł na realizację przybył do mnie niespodziewanie. Akurat spędzałam urlopowy poranek na plaży w urokliwym miasteczku Roses, tuż nad Morzem Belearskim. Hiszpańskie słońce, jak na luty grzało niesłychanie, a wiatr dął jakbym była w górach, do tego pustka, bo do sezonu jeszcze daleko. Spacer po piasku w zimowych butach i puchowej kurtce skończył się zbiorem uroczych muszelek, wyrzuconych przez fale na brzeg. I właśnie taka karbowana muszla stała się punktem zapalnym mojego naszyjnika, chętnie wykorzystałam ten morski podarunek.
Roses, prowincja Girona, Katalonia, Hiszpania :)
REPUSOWANIE, TO DOPIERO WYZWANIE!
Pozostawmy te wspominki na inne dni i wróćmy do naszyjnika, zanim pokażę Ci jego powstawanie zacytuję samą siebie. Do zdjęć każdej pracy przesyłanej na konkurs trzeba dołączyć notkę, uzasadniającą w jaki sposób biżuteria nawiązuje do tematu:
"Podwodny świat pełen niesłychanych stworzeń, zagadkowych roślin, istot które wykraczają poza naszą wyobraźnię. Przestrzeń nieodkryta, która tylko czasem dopuści nas do swoich tajemnic. Przez lata obrosła w wiele legend powtarzanych przez marynarzy, bo to co nieznane musi być nadprzyrodzone. I tak ryby dostawały skrzydeł i przelatywały nad statkami, a macki gigantycznych kałamarnic potrafiły zatapiać okręty. Na szczęście mój stwór z głębin lubuje się w muszlach, kto wie może szuka kolejnej perły do swojej kolekcji?"
A teraz wróćmy do meritum, pomysł jest, szkic również, nadszedł czas na decyzję, jaką techniką to ustrojstwo wykonać? Lubię wyzwania, ale równie mocno się ich boję, dość długo dojrzewałam do techniki repusowania, choć narzędzia niezbędne do niej posiadam już od czerwca zeszłego roku :) Pokrótce napiszę Ci czym jest repusowanie, bo nie wiem, czy już kiedyś spotkałeś się z tym określeniem.
REPUSOWANIE:
- Inaczej zwane trybowaniem / forming'iem, najłatwiej rzecz ujmując jest to ozdobne kształtowanie blachy,
- Technika znana już od starożytności, obecnie niewiele osób ją stosuje, a jeszcze mniej dobrze się na niej zna.
- Co ważne blacha jest formowana na zimno, czyli po podgrzaniu blachy studzimy ją i dopiero nadajemy kształt (odwrotnie niż przy kuciu przedmiotów przez kowala)
- Do pracy z metalem używamy młotków repuserskich / cyzelerskich i puncyn, niezbędne jest też "miękkie kowadło", czyli podłoże, które pod wpływem uderzeń w blachę również będzie się lekko odkształcało. Jako podkładka może służyć drewno, ołów, czy smoła, do której mocujemy blachę (nie jest to taka smoła, jak na dachy, po prostu tak się ją nazywa :D)
- W trakcie pracy bardzo ważne jest by co jakiś czas metal wygrzewać, bo poprzez młotkowanie ulega on utwardzeniu (pisałam o tym procesie w poście: WYGRZEWANIE)
- Do najbardziej znanych przedmiotów wykonanych w tej technice należą: mykeńska maska Agamemnona czy Statua Wolności.
Owa smoła powinna być w czaszy cyzelerskiej, ale jeszcze do tego dojrzewam, choć ową żeliwną michę już mam :)
NO TO ROBIMY ZADYMĘ!
Na początek albo usprawiedliwienie muszę dodać, że jest to moja pierwsza praca z wykorzystaniem tej techniki, więc bądź łaskawy w swej ocenie, a jeśli widzisz jakieś moje błędy - daj mi o tym znać!
W pierwszym kroku wyżarzyłam blachę, przeniosłam na nią rysunek macki i przymocowałam do smoły. Masa do repusowania łatwo rozpuszcza się po podgrzaniu, użyłam do tego wypalarki, bo płomień palnika byłby trochę za mocny. Zanurzyłam miedź w smole i poczekałam, aż się ustabilizuje. W tym momencie mogłam rozpocząć repusowanie przy pomocy poniższych puncyn i młotków, które możesz obejrzeć we wpisie o MŁOTKACH.
Tak prezentowała się blacha po pierwszym przemłotkowaniu, czyli zaznaczeniu konturu oraz na rewersie, który teraz będzie kształtowany. Po odczepieniu blachy od smoły musiałam pozbyć się resztek masy przy pomocy płomienia. Strasznie to dymiąca robota, muszę pomyśleć o jakimś porządnym wyciągu, bo ciągłe wietrzenie nie jest najlepszym rozwiązaniem. Oczyszczona i wygrzana blacha znów ląduje na miękkim kowadle, tylko nie zapomnijmy jej odpowiednio odwrócić :D
Widać już pierwsze efekty pracy, JUPIII!!! No to jeszcze raz odwracamy, czyli powtarzamy poprzedni proces. Tym razem musimy pamiętać, by to wgłębienie wypełnić smołą w przeciwnym wypadku pod blachą może pozostać pęcherzyk powietrza, czyli jeden z największych wrogów repusera :D Teraz będziemy obniżać tło wokół wzoru.
Ależ miedź potrafi dać przecudne kolory, szkoda, że są nietrwałe i nigdy nie powstają wtedy, kiedy człowiek by chciał. Za to macka nabiera już konkretnych kształtów. Oczywiście powyższe zdjęcie wykonałam po kolejnym obróceniu, jeszcze troszkę pogłębiłam wzór i wzięłam się za... drugą odnogę potwora. Ale tak naprawdę to już było następnego dnia, bo ta macka zajęła mi 6 h pracy, no i dalsze stukanie młotkiem po godzinie 21:00 mogłoby być źle odebrane przez współdomowników... Ten długi czas wykonania rzecz jasna wynika z braku wprawy w tym zajęciu, drugi element poszedł trochę szybciej. Po zakończeniu repusowania zbędną blachę odcięłam i zajęłam się pozostałą metaloplastyką.
Wedle planu obie repusowane macki trafiły na wierzch kompozycji, natomiast pod spód podłożyłam młotkowane elementy, które wystukałam na zwykłym kowadle. Po zlutowaniu macek w dwie grupy zdecydowałam, że całą kompozycję troszkę rozszerzę względem rysunku, by lepiej układała się na dekolcie. Fragmentem łączącym obie części jest baza pod muszlę ze srebrnymi łapkami.
Och nie mój potwór próbuje uciec!!! :P
Mam nadzieję, że różnica między łapkami repusowanymi i młotkowanymi jest widoczna nie tylko w moich oczach. Dzięki temu zabiegowi chciałam uzyskać lepszą głębię. Przed zakuciem muszli całość trafiła do mocnej oksydy, ach ta miedziana czerń!
Na sam koniec pozostawiłam przecieranie blachy dla lepszego wydobycia faktur oraz doczepienie sznura pereł naturalnych (hodowanych). Wreszcie znalazłam na nie zastosowanie! Z tego sznura pozostały mi jedynie trzy sztuki :)
Choć naszyjnik nie należy do najmniejszych, to jednak jest lekki i wygodny w noszeniu, sama trochę się zdziwiłam, myślałam że bardziej odczuję go na szyi. Tradycyjnie na koniec zostawiłam zdjęcia produktowe i na mnie, dla lepszego oglądu całości.
Przeżyłeś? No to cudownie, w takim razie do zobaczenia w kolejnym wpisie, może wreszcie wezmę się za dalszy ciąg Fotografii Produktowej, a może wolisz nowy odcinek Warsztatu Jubilera i słów kilka o walcarce albo pilnikach... lub jakiejś tajemnej technice złotniczej?
P.S. Jak podoba Ci się graficzka na pierwszym zdjęciu?
Trzymaj się ciepło!
SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry
PINTEREST: Sztuk Kilka - Inspiracje
***********************************************************
To ja chyba zagrzeję mleko z miodem na dobry sen, bo Twój post zostawiłam sobie na miłe zakończenie dnia :) no i wpadłam w głębię na całego. Pięknie wyszło a post czyta się i ogląda jak ciekawą lekturę, a lubię tę tematykę zarówno podwodną jak i jubilerską. A z chęcią bym poczytała o nitowaniu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) Staram się, by moje posty nie były tylko suchym opisem albo zbiorem zdjęć, choć wymaga to ode mnie dużo więcej pracy i czasu :) Za to takie komentarze rekompensują je z naddatkiem :D Nitowanie, to bardzo dobry pomysł, choć moje własne doświadczenie jest w tym zakresie jeszcze skromne, widać muszę to nadrobić :)
UsuńJej, opuściłam się ostatnio w czytaniu Twojego bloga, a tyle tu ciekawego się wydarzyło. Mam dużo do nadrobienia :-). Prawdą jest co Krófka pisze i czasem mi głupio jak zaglądam do Ciebie, bo utwierdzam się w przekonaniu, że jestem straszną blogową nudziarą :-D. A co do repusowania - jeśli takie są Twoje początki, to za jakiś czas wszyscy będą zbierać szczęki z podłogi :-D.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pracę w konkursie :-)
Czasem i mi brakuje czasu by zajrzeć na ulubione blogi :) ale cieszę się, że tym razem znalazłaś chwilkę, by poczytać co tam w moim warsztacie słychać :D Ja trzymam kciuki za Twojego morskiego stwora, od razu wiedziałam, że on musiał wyjść spod Twoich rączek :D
UsuńPiękny jest ten naszyjnik i wiele ciężkiej pracy jest w niego włożone.. Naprawdę podziwiam. Do tego ten intrygujący opis ...aż się zainspirowałam :D Dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło, że i tekst sprawia przyjemność :D
Usuń