piątek, 27 marca 2015

WiśnioweLove - czyli przydługi post o powstawaniu naszyjnika na konkurs Royal Stone :)

Tak, jak głosi tytuł, będzie długo i namiętnie, bo w końcu Love zobowiązuje :) Po raz drugi w swej twórczości postanowiłam wziąć udział w konkursie Royal Stone, gdzie inspiracją były dwa zdjęcia, ja wybrałam to widoczne poniżej. W pierwszym momencie, gdy zobaczyłam inspiracje stwierdziłam, że w ogóle nie przystają do technik, w których tworzę. Jednak uparta ze mnie bestia i wzięłam się za szkicowanie i całą masę innych prac. Nie przedłużając dalej tego gadu, gadu już pokazuję zdjęcia z etapów powstawania naszyjnika i pokrótce opisuje o co w tym wszystkim biega :D



WiśnioweLove


Projekt pojawił się nad wyraz szybko, mimo początkowego zwątpienia, jak tu to wszystko ogarnąć i zdjęcie przekształcić w biżuterię. Następnie przystąpiłam do zebrania materiałów: turkusów, agatów, odpowiedniej grubości blachy... Na miedź naniosłam rysunek i zaczęło się wycinanie, szlifowanie i polerowanie.. oraz ciągłe przymierzanie elementów do rysunku, by projekt się nie rozjechał.



Gdy już zebrałam (czyli wykonałam) wszystkie elementy, nadszedł czas na ich połączenie za pomocą lutowania. Oj! naklęłam się na palnik, który nie zawsze chciał współpracować i na braki w prądzie, zmniejszające widoczność w pracowni, a i gaz w butli zaczął mi się kończyć...a lutowania było bez liku.



16 carg (blacha otaczająca kamień :) do przylutowania z czego połowa podwójnie lutowana (to, te z jakby ramką). Czyli powolne lutowanie, wykwaszanie, lutowanie, wykwaszanie...i tak w kółko, ach i to ciągłe przymierzanie do szkicu.


 I jak, powoli krystalizuje się w Waszych głowach skala naszyjnika?
Etap, którego się bałam, czyli polerowanie wybranych elementów. Dlaczego budził we mnie niepokój? Gdyby w trakcie tej czynności polerka wyrwała mi z ręki detal, to już byłoby po nim, odrzut w metalową osłonę prawdopodobnie zniekształciłby blachę. Na szczęście nic takiego się nie stało.


Oksyda ładnie zareagowała z miedzią, dając ciemno stalowy odcień. Teraz moi mili szmatki w dłoń! Czyli nadszedł czas na najmniej lubianą przeze mnie czynność, mozolne polerowanie blachy po oksydowaniu, które zostawia brudzący osad, dopiero pod nim jest ów ładny odcień.


Ufff... prace jubilerskie zakończone!!!, ale zaraz, co to za dziurawe kręgi w naszyjniku, czegoś tu ewidentnie brakuje. No dobra bierzemy się za trochę czystszą robotę, za to niebezpieczną dla palców...


...przez jakiś czas czułam się, jak Śpiąca Królewna, która zakuła się w palec. Ja przy filcowaniu na sucho zakułam się nie raz, ale zamiast snu przychodziło tylko moje ssssyczenie. Za to proszę, jakie mam teraz soczyste wisienki :)


Pozostał do uzupełnienia jeszcze tylko duży krążek, wełna czesankowa poszła już w kąt, za to na pierwszy plan wysunęła się skóra naturalna, ręcznie cięta, tłoczona i barwiona na biało.  


Ach! cóż za przyjemne uczucie, dzieło ukończone, wszystkie elementy zakute i połączone w całość, koniec, tak koniec...niec...nieee. Nie, to jeszcze nie koniec, choć serce rwało się do okrzyków triumfu. Główny element, owszem uzyskał ostateczną formę, ale powinien na czymś zawisnąć, bo inaczej grawitacja szybko sprowadzi go do poziomu podłogi. No to jeszcze raz bierzemy się za skórę... metoda pracy taka, jak przy białym krążku, tyle że inny sposób barwienia.


 

Uff teraz, to już naprawdę koniec, poniżej możecie podziwiać (albo i nie ;) dzieło skończone, ale za nim ono, to jeszcze przedstawię małą metryczkę naszyjnika.

METRYCZKA: 

Wymiary: 38 x 17 cm

Materiały: miedź, wełna czesankowa, agaty (mokaity), skóra naturalna, turkusy, lut srebrny

Techniki pracy: jubilerstwo, kaletnictwo, filcowanie na sucho

Czas pracy: ok 40 h




 



Mam nadzieję, że znajdzie się kilka istot, które dotrą aż tu i jednocześnie przeczytają tekst spomiędzy zdjęć :D

Trzymajcie się ciepło i wiśniowo!

9 komentarzy:

  1. BOSKI !!!
    Bardzo, bardzo mi się podoba ! jesteś zdolna bestia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...najlepszy :-) podziwiam od zapięcia po sam turkusowy przylądek.
    ...też mi chodziły po głowie okrągłe formy miedziane, ale mniej fajne, po za tym brak czasu obciął zakres :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Jestem pod wrażeniem ilości (i wielkości!) lutowanych elementów -ja bym chyba z tydzień siedziała z samymi tymi kółkami ;) Bardzo fajny też ten skórzany element :) I nie wiem czy to zamierzone, ale całość kojarzy mi się jakoś tak japońsko, lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że mi też kojarzy się japońsko, choć pierwotnie nie miałam tego w planach :D

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem - w życiu nie połączyłabym czesanki z miedzią - a jak widać wygląda super - podziwiam precyzję i pomysłowość, u mnie z braku czasu zakusy na próby tworzenia biżuterii autorskiej legły w gruzach - jednak po takim poście mam ochotę poszukać palnik, blaszki i spróbować sił....Cudny naszyjnik, ale to praca nie do zapłacenia... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję pięknie za miłe słowa :D już myślę nad kolejnym Royalowym wyzwaniem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam!Tyle pracy!Super naszyjnik,wyjatkowy!Powodzenia w wyzwaniu RS :)


    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję wygranej w konkursie, prześliczna praca!

    OdpowiedzUsuń

klik klik ... dziękuję za komentarz :)