Ostatnio zabrałam Was w odmęty podmorskiej żeglugi, gdzie spotkać można zielonookiego cyklopa. Tym razem pofruniemy ku kwitnącym krzewom wiśni, na kwiaty pora już zbyt późna, ale obecnie możemy delektować się jej owocami. Wszystkim, którzy wolą słodsze rozkosze dla podniebienia polecam czereśnie ;) Zatem weźcie miseczkę tych orzeźwiających owoców i zasiądźcie do oglądania i czytania o naszyjniku
"Madame Butterfly"
Inspiracją do powstania naszyjnika była opera Giacoma Puccini'ego, mam nadzieję, że choć odrobinę przywodzi Wam na myśl japońskie klimaty. Na początku powstała ceramiczna ćma / ważka / motyl (wybrać proszę wedle uznania). Krok drugi, to stworzenie projektu "zabudowy" dla ceramiki.
Idea i szkic powstały, zatem zabrałam się za mozolne wycinanie elementów, a potem lutowanie.
Wersja tuż po zlutowaniu wszystkich elementów, ale jeszcze przed nałożeniem patyny oraz antyoksydantu.
Motyl w pełnej swej okazałości już dobrze wyrośnięty :)
Trzymajcie się ciepło :)
fajnie zobaczyć ten proces :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ważka, ale wygląda super! :) Ćma jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPiękny! Przy okazji mam kilka pytań :) Jaki to metal? (wygląda na miedzianą blaszkę) Czym patynujesz i czym wycinasz te drobne dziurki?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cieszę się, że się podoba :) Tak, to miedź, ale pokryta stopem cyny (technika witrażu Tiffany), a potem patynami do witrażu. Część ażuru powstała po przez dolutowanie do blachy drutów, a część wycięłam w miedzi piłką (brzeszczotem) włosową, używa się takich w jubilerstwie, właśnie do wycinania kształtów i wewnętrznych ażurów :)
Usuń