Pages

środa, 6 kwietnia 2016

Dziki zwierz już czyha na Nas! - udomowiony tygrys szablozębny :)

Kłania się Państwu tygrysek, pełen łagodności, o miłym spojrzeniu... tylko ten kieł budzi mały niepokój :) Mój zwierzyniec rozrasta się, był już lew i wilk, słodki kociak co marzył o rybach, teraz czas na tygrysa z czasów prehistorycznych. Przy okazji jego tworzenia dowiedziałam się ciekawej rzeczy. Tygrysy szablozębne nie należały do tej samej rodziny co nasze obecne tygrysy, zatem nazwa jest bardzo myląca! Bliżej im do innych kotowaty, a zastanowiłam się nad tym, gdy przeczytałam anglojęzyczną nazwę tego zwierza: saber-tooth cat. Widać muszę popracować nad moją wiedzą biologiczną :D


- GDZIE MOJE KŁY? 
- zapytał Tygrys.

Przyznam, że z tygrysem stoczyłam pewną bitwę, czy wygrałam musisz ocenić sam :) Kociak składa się z 16 elementów, niektóre są mikre inne całkiem spore. Zresztą sam zwierz wyszedł mi duży: 10,5 x 8.0 cm i 35.0 g żywej wagi.


Zacznijmy jednak od początku, czyli tradycyjnie wycięłam elementy i zaczęłam układać te zwierzęce puzzle na rysunku. Wszystko ładnie się zgodziło, więc mogłam wyżarzyć blachę, by nadawała się do młotkowania, bo w końcu szablozębne koty podobno również były włochate (niektórzy twierdzą, że i dinozaury mogły posiadać futro :) Po wystudzeniu elementów znów musiałam je ułożyć, aby oznaczyć miejsca przeznaczone do kształtowania, pozostawiając resztę jak najbardziej płaską.



"Futerkowanie", to bardzo fajna sprawa, co prawda przed wykonaniem tygryska trafił mnie mały wnerwik, bo z mojej młotkowej skrzynki zniknęły dwa małe młotki, które są idealne do stworzenia struktury sierści. Przeszukałam pół domu, znalazłam jakiś zastępnik, potem jedną ze zgub... ale mój ulubieniec gdzieś wsiąkł :( stary dziadkowy młotek (widać go w tym poście o MŁOTKACH). No, ale trzeba sobie jakoś radzić i panować nad emocjami :)


Powyższe zdjęcie sprawiło moim fanom na Facebooku dużo problemów, spytałam: co to za zwierz? A w odpowiedziach pojawiło się mnóstwo niedźwiadków, przewinął się też bóbr, lew, panda, a nawet borsuk :D Między innymi, ta mała zgadywanka uświadamia mi, jak zwierzęta są do siebie podobne, gdy wycinałam wilka i lwa również widziałam misia, póki nie dolutowałam uszków i zębów.


WAŻNA JEST KOLEJNOŚĆ - BARDZO WAŻNA!

Wspomniałam wcześniej o pewnej bitwie, tygrys stawiał opory... A wszystko przez to, że zastosowałam inną kolejność pracy niż zwykle przy wielowarstwowych pracach. Standardowo zaczynam od nalutowania najmniejszych elementów: typu nosek i oczki. Potem zaczynam dokładać kolejne warstwy srebra, idąc w dół przedmiotu, czyli kolejne fale sierści. 


Co teraz było inaczej? Na powyższej fotce widzicie tors kociaka, a gdzie głowa? No właśnie, łączenie elementów robiłam z dwóch stron jednocześnie. Dołączałam fragmenty do głowy i spajałam korpus, więc w pewnym momencie pozostały mi do połączenia dwa duże kawałki, składające się z kilku segmentów. Nie wiem na ile rat lutowałam całość, ale ostatecznie udało się i wszystko jest dobrze połączone. Za to, naukę mam już na przyszłość :)





Tutaj widać, co się dzieje, gdy rozgrzany tygrys upadnie na wykładzinę :) Użyłam złej pęsety, aby przeniesieść zwierza do studzenia i masz Ci los wyślizgnął się drań i chciał zwiać. Dobrze, że nie na moje kolana :D Na koniec pozostało oksydowanie, a w moim przypadku mogę je wręcz nazwać malowaniem, gdyż do zaznaczenia szczegółów używam bardzo drobnego pędzelka, i niektóre fragmenty sierści tworzyłam włosek, po włosku.




Na koniec przetarłam tygryska wełną stalową, by gdzieniegdzie osłabić efekt oksydy i nadać pyszczkowi blasku. Zwierzaka zawiesiłam na łańcuchu składającym się z dwóch rodzai ogniwek: małych o prostokątnym profilu i dużych służących jako regulacja, które jednocześnie podnoszą wygodę użytkowania. Sama zawieszka jest dość ciężka, dlatego szerszy łańcuch, układający się na karku sprawia, że nie czuć tych wszystkich gramów :)


Tygrys jak żywy, tyle że weganin, nabiału nie rusza :D Grzecznie pozował do sesji fotograficznej i trafił już do szuflady... tak kończą wszystkie moje prace, póki nie znajdą właścicielki. Oczywiście zdjęcia kociaka już widnieją w kilku galeriach internetowych i w moim sklepie.




No, to który zwierz najbardziej przypadł Ci do gustu? A może marzy Ci się, aby zobaczyć jakiegoś w moim wykonaniu?


Trzymaj się ciepło!


SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

***********************************************************

4 komentarze:

  1. wspaniały wisior...pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak do tej pory to lew jest moim faworytem.Kiciuś jest szałowy,wkurzony, grzywa rozczochrana,ten dostojny piękny,jednak kiciek numer 1 ma to coś co krzyczy do mnie :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię :D Na razie lew był chyba najbardziej charakterny :D

      Usuń

klik klik ... dziękuję za komentarz :)