Pages

piątek, 15 kwietnia 2016

Wiking - pierwszy ekskluzywny menel?

Zapewne trochę już się domyślasz o czym będzie dzisiejszy wpis, choć może tytuł wzbudził Twoją małą konsternację i tym postem czymś Cię zaskoczę lub wzbogacę Twoją wiedzę :) Bo w zasadzie, po co jest to całe pisanie i czytanie? By poznawać, uczyć się i karmić pasje... Wróćmy jednak do Wikingów, prawda że przed oczami masz już jakąś postać? Jaka ona jest? Olbrzymi chłop z rudą brodą, rogami na hełmie i toporem w dłoni? Och jakże mylne jest Twe przeświadczenie o tym ludzie! Nie martw się ja również byłam nim skażona :) ale trochę się doumiałam, a wszystko dzięki nowej inspiracji od Royal Stone - KRAINA WIKINGÓW.


PIERWSZY EKSKLUZYWNY MENEL

Na początek odrzućmy w kąt te rogi i topory, brodę jak najbardziej zostawmy, dołóżmy do tego długie włosy i ładnie uplećmy. Bo wbrew utartym skojarzeniom wikingowie należeli do bardzo zadbanych wojów, którzy mieli lekkiego fioła na punkcie swoich fryzur. Zamiast toporem, woleli wojować mieczem dwusiecznym, z którym byli dość mocno związani (topór był tańszą i mniej wygodną alternatywą). Swoim mieczom nadawali imiona i przekazywali je z pokolenia na pokolenie, ale co tu się dziwić w końcu były to istne działa sztuki o pięknie rzeźbionych ostrzach. Rogi na hełmach również są późniejszym wymysłem, tak się zastanawiam z jakiego zwierzęcia mieliby je wyrwać... czy tam na północy jakie bawoły były lub coś w ten deseń. Kto się zna na faunie tamtych czasów niech podpowie.



Do tego lud Wikingów należał do jednych z czystszych, chyba że akurat wyruszali na podboje i rubieże, wtedy zaniedbywali swoją toaletę. Tak przynajmniej wynika z przekazów arabskich podróżników, którzy mieli przyjemność handlować z ludem północy. Wiele mitów wokół rudobrodych narosło przez strach przed nimi. Rzeczywiście łupili i grabili, byli sprawnymi wojownikami, a szczególną hrapkę mieli na kosztowności kościelne. W większości przypadków, to własnie z przybytków sakralnych mogli wynieść najcenniejsze łupy. Z tych względów nie cieszyli się popularnością wśród kleru, który skutecznie rozsiał po chrześcijańskim padole historie o nieokrzesanych barbarzyńcach. Tak przy okazji obecnie uznaje się, że to właśnie Wikingowie odkryli Amerykę! W swych okrętach dotarli aż na dzisiejszą Grenlandię i pozostawili tam trochę artefaktów dla przyszłych archeologów :)


NIESAMOWITE RZEMIOSŁO

Przyznam, że chciałabym mieć zdolności inżynierskie i artystyczne takowych barbarzyńców! Czy wiesz, że charakterystyczne dla wikingów łodzie, nie były łączone żadnym metalem, ani jednego gwózdka! Wszystko zespajali kołkami z drewna, by całość mogła swobodnie pracować, czasem używali lin, ale raczej do tymczasowych konstrukcji. No i to wykończenie! Na dziobnicy (dziób łodzi) umieszczali rzeźbionego stwora - smoka, czasem przypominającego zdziczałego konia, miał on odstraszać demony w trakcie rejsu. Charakterystyczne dla ich twórczości są wszelakiego rodzaju przeplatanki, niekończące się linie wijące, jak wąż. Owe wzory możemy spotkać zarówno na łodziach, jak i w zachowanych egzemplarzach biżuterii, wykonanej głównie z brązu.


Wikingowie specjalizowali się w motywach flory i fauny, które z lubością przekształcali i wzbogacali. Do elementów zdobniczych wykorzystywali także pismo runiczne, które ze względu na skomplikowane wzory i pracochłonność wykonania służyło tylko do zapisywania inskrypcji, dotyczących ważnych wydarzeń. Wróćmy jednak do zwierząt, szczególnie charakterystyczne stały się zwierzęta - wstęgi, czyli sploty zakończone łbami fantastycznych stworów, czasem posiadających także nóżki. Pod koniec dominacji Skandynawów w Europie w sztuce pojawił się motyw czworonożnych stworzeń walczących ze wstęgowymi potworami, cała kompozycja przypominała kłębek nici albo istny węzeł Gordyjski :)


WIERZENIA SKANDYNAWSKIE 
Powstanie świata

Oczywiście wszystko zaczęło się od pustki, bądź jak kto woli niezgłębionej przepaści (brzmi groźnie :), która tkwiła między dwiema, diametralnie różnymi krainami: jedną skutą lodem, a drugą gorącą jak piekło. Po połączeniu tych dwóch światów powstała życiodajna woda, z której zrodził się Ymir - praojciec olbrzymów, z którego ciała powstali następni. Trochę, jak u Zeusa, kolejni bogowie z różnych części ciała. I tak przez pączkowanie, kolejne krople wody itp. zrodził się człek silny, który miał synów, i oni mieli synów, aż docieramy do Odyna (no to imię brzmi już bardziej znajomo :) On wraz z braćmi uknuł spisek i zabił Ymira, a jego krew stopiła inne olbrzymy. Właśnie z ciała Ymira została zbudowana ziemia, z każdej części inny element, z włosów rośliny, a z mózgu chmury... Świat stał się, nadszedł czas na człowieka, którego bogowie wyrzeźbili z pni drzew, kobietę i mężczyznę jednocześnie i tchnęli w nich życie.


Bogowie północy

W mitologi skandynawskiej wyróżniamy dwa boskie rody: Asów i Wanów. Pierwsi lubowali się w ucztach i wojaczce, to właśnie wśród nich znajdowali się najbardziej znani: Odyn i Thor. Druga grupa była spokojniejsza, nakierowana na płodność i urodzaj.

Władcą wszystkich bogów był Odyn, który miał jeszcze wiele innych imion, był patronem wojny i wszystkich poległych w walce, ale także poezji i pisma. Wyobrażano go sobie, jako jednookiego starca z długą brodą, odzianego w błękitne szaty. Z kolei Thor był jego pierworodnym synem i władcą piorunów i patronem kowali, uzbrojonym w młot, pas i żelazne rękawice. To własnie młot Thora często mylnie nazywamy toporem, był najpopularniejszym boskim atrybutem, który Wikingowie nosili, jako amulet. Miał on magiczne moce i idealnie nadawał się do walki z olbrzymami (jednak nie wszyscy zginęli wraz ze śmiercią Ymira). 


W tym miejscu pominę całą plejadę bogów i przeskoczę do Walkirii, które również nie raz obiły się o moje uszy. Walkirie były uzbrojonymi dziewicami, które po polu bitwy jeździły na koniach lub wilkach, czasem unosiły się nad nim, zwiastując niechybną śmierć wojowników. Wśród poległych wyszukiwały bohaterów i sprowadzały ich do mitycznej Walhalli, gdzie dostępowali zaszczytu zasiadania przy jednym stole z Odynem. Jednocześnie w ten sposób wstępowali do armii boga wojny, by wspierać go w ostatecznej wielkiej bitwie na koniec świata.


To by było na tyle jeśli chodzi o mitologię skandynawską w ujęciu pigułkowym, wszystkim szerzej zainteresowanym polecam poniższe teksty / filmik, dla poszerzenia swoich horyzontów. Kto wie, może właśnie dzięki tej lekturze rozwinie sie w Tobie pasja do starodawnych wierzeń?

Historia i wierzenia Wikingów:
  1. Eisen Ruoth -  grupa zajmującą się rekonstrukcją czasów od VIII do XI wieku.
  2. Wierzenia skandynawskie - artykuł w ramach portalu Racjonalista.pl
  3. Wikingowie. Historia bez cenzury - ciekawy cykl filmików historycznych na YouTube :)

Tym oto sposobem dobrnęliśmy prawie do końca, a ja jeszcze nie wspomniałam ani słowa o moim pomyśle na konkursową inspirację. Myślę, że uważny czytelnik (jesteś nim? :) dostrzegł już wszystkie nawiązania, tą całą splecioną układankę z łodziami i Walkiriami w tle. Już tradycyjnie publikuję także opis, jakim okrasiłam moją pracę:

"Rude brody, rogate hełmy i szerokie torsy… zupełnie mi nie pasowały do biżuterii, a były to moje pierwsze skojarzenia ze światem Wikingów. Gdy jednak wgłębiłam się w temat trafiłam do krainy przecudnych stworów, ręcznie rzeźbionych łodzi i bogactwa przeplatanych wzorów. Między innymi do tych niesamowitych splotów nawiązuje mój naszyjnik „Walkiria”, drugim ważnym motywem stały się dla mnie dziobnice, czyli dzioby statków, które często przybierały formę rumaka lub smoka i prowadziły okręt na nieznane wody."


WALKIRIA
NASZYJNIK

Materiały: srebro, skóra naturalna
Techniki: tradycyjne techniki jubilerskie, elementy kaletnictwa i wire-wrappingu
Waga srebra: 55.0 g





Ten post miał zupełnie inną strukturę niż wszystkie wcześniejsze, więc przykro mi bardzo, ale muszę zadać Ci to pytanie: 

Jak podoba Ci się taka opowieść ilustrowana etapami mojej pracy, bez dokładnego jej opisu?

Trzymaj się ciepło!


SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

8 komentarzy:

  1. zaczarowana jestem no to chyba się podoba :) choć nie ukrywam że elementy wyjaśniające cały proces równie są ciekawe, ale mogę być nieobiektywna już w tej chwili :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe :) w zasadzie opis działań technicznych można zamknąć w kilku słowach: rysuję - wycinam - szlifuję - lutuję i gotowe! :D No w tym wypadku doszło jeszcze cięcie skóry i jej barwienie :)

      Usuń
  2. bardzo podoba, Konik też :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie historie mogę czytać częściej, po prostu łyka się je na raz ;) Bardzo wciągające. Sama interpretacja tematu jest niesamowicie oryginalna i jak zawsze perfekcyjnie wykonana. Aż bym chciała przenieść się w tamte czasy i poczochrać jakąś wikińską brodę, tylko przeraża mnie brak wygód i dentystów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo cieszę się, że takie wpisy też się podobają :D A w interpretacji tematu zawsze staram się iść gdzieś obok otartych schematów i skojarzeń, by stworzyć coś ciekawego i wartościowego :)

      Usuń
  4. To jak podróż w czasie... taka wycieczka przez dzieje. Pięknie ją zilustrowałaś swoim projektem i etapami pracy. Przyznam, że zaskoczył mnie Twój pomysł - gdy czyta się opis - jakże oczywisty :) Ale dopiero PO Twojej opowieści . Jak zawsze zaskoczyłaś wielu - jeśli nie wszystkich swoją kreatywnością. Pięknie połączyłaś minimalistyczną formę zawieszką wrappową. Jestem zachwycona po raz kolejny. I jak sądzę - nie ostatni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! Trochę się bałam, że praca może nie być czytelna (oprócz ornamentów), dlatego postanowiłam dodać tą całą opowieść :) dodatkowo stwierdziłam, że pisanie po raz kolejny, że coś wycinam i lutuję może być trochę nudnawe zarówno dla czytelników, jak i dla mnie samej (bo na ile sposobów można mówić o tych samych krokach! A tu akurat nadarzyła się okazja by opowiedzieć historię :D

      Usuń

klik klik ... dziękuję za komentarz :)