Pages

poniedziałek, 15 lipca 2013

Smaczki wileńskie cz. 1... walking in the sun

Dwa tygodnie minęły niczym dwa dni, ledwo wróciłam z Wilna, a już mam wrażenie, że był to czas odległy. Jak to mówią, im człowiek starszy, tym czas płynie szybciej... choć w zasadzie nadal ma te same 24h na dobę. 



Nie samą pracą człowiek żyję zatem w trakcie pobytu udało mi się zwiedzić trochę wileńskich kątów, zarówno tych znanych szerszej publice, jak i mniej uczęszczanych. Przyznam, że te drugie bardziej przypadły mi do gustu ze względu na nieskrywany urok starych kamieniczek, połączony z błogą bez - turystyczną pustką.



Nie uda mi się wszystkiego streścić w jednym poście dlatego zarówno opowieści, jak i zdjęcia będę dodawać sukcesywnie. Może moje wspominki zachęcą kogoś do odwiedzenia tego pięknego miasta oraz jego okolic, a warto bezsprzecznie :)


Zastanawiam się od czego rozpocząć nasze "zwiedzanie" i chyba, kierując się zasadą historyczno - sztuczną zacznę od ogółu do szczegółu :) czyli od pokazania Wam ulic i uliczek Wilna, zakamarków i alei znanych. Na pierwszy rzut, trasa, którą przebywa chyba każdy turysta czyli główny, starówkowy deptak za Ostrą Bramą.







Warto jednak zboczyć z tej trasy bogatej w zabytki świeckie i sakralne oraz wszelkie pielgrzymki i grupy turystyczne, które trzeba omijać slalomem. Wtedy zacznie w Nas kiełkować pewna myśl...




Mnogość zakrętów, coraz ciaśniejsze zaułki, stare kamienice w blasku słońca... czyż nie przywodzi to w naszej pamięci innych miast? Trochę bardziej temperamentnych i gorących, bo w końcu tam panuje południowa hardość ducha, ale mimo wszystko trochę podobnego? Owszem jeśli ktoś, tak jak ja skojarzył sobie te miejsca z lekka włoskimi, to się nie mylił, sami Litwini w swych legendach nawiązywali do włoskich korzeni, lecz o tym może opowiem coś następnym razem ;) Dla tych, którzy pragnęliby więcej przestrzeni polecam Nowe Miasto, pełne szerokich duktów otoczonych potężnymi budynkami... czy właśnie tak majestatycznie prezentowała się kiedyś ulica Marszałkowska?



Ma słabość pozostaje jednak w wąskich, drobnych uliczkach, gdzie można trafić na najciekawsze smaczki :)

A cóż tam w dole majaczy za ściana, taka w drobiazgi ubrana?


To Literatu, ale dla niej poświęcę inną stronicę :D

Trzymajcie się ciepło :)

1 komentarz:

  1. Dzięki za Twoje wileńskie wspomnienia :) Czekam niecierpliwie na tę inną stronicę. Jeśli możesz- napisz coś o pracy tam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

klik klik ... dziękuję za komentarz :)